Dziś jest środa, 05.11.2025, imieniny Elżbiety, Sławomira
Wielkość tekstu:
A A+ A+
Jesteś tutaj: Strona główna » Referat Organizacyjny » Aktualności » …aby odkryć i zachować to, co pozostało po ludziach, którzy zamieszkiwali z nami jeden kraj…

…aby odkryć i zachować to, co pozostało po ludziach, którzy zamieszkiwali z nami jeden kraj…

por cm

Na terenie Powiatu Tureckiego, niemal we wszystkich gminach, istnieją do dziś cmentarze ewangelickie: Turek, Obrębizna, Kalinowa, Chlebów, Józefina, Sarbice, Posoka, Felicjanów, Wielopole, Gadowskie Holendry, Kircholm, Kotwasice, Celestyny, Poroże, Czachulec Stary, Dobra, Czyste, Młyny Piekarskie, Kaczka, Tarnowa, Brudzew, Janów. Zwracamy się do samorządów, organizacji społecznych, instytucji, szkół, ludzi dobrej woli, z apelem o podjecie inicjatywy porządkowania cmentarzy ewangelickich znajdujących się w Państwa okolicy. Miejsca te mimo swej bogatej historii i zabytkowego charakteru, zazwyczaj są zaniedbane i zapomniane. Nekropolie wraz z upływem czasu „umierają", a wraz z nimi umiera ich historia. Celem przedsięwzięcia jest uaktywnienie przedstawicieli środowisk, którym leży na sercu zachowanie, renowacja, czasem po prostu ocalenie od całkowitego zaniku ewangelickich zabytków sakralnych i pamięci o ludziach tam pochowanych, którzy byli naszymi sąsiadami w przeszłości.

W naszym otoczeniu znajdujemy szczególne, bo „zapomniane”, dziedzictwo kulturowe. Zapomniane, bo chyba nie lubimy zajmować się nierozliczoną przeszłością. Upływający czas i pogoń za biznesem nie sprzyja ewangelickim nekropoliom. Niechciane, wplątane w historyczne zaszłości między narodami, pozostawione sobie, umierają niczym niepotrzebne zło, jak jakiś relikt, o którym historia już prawie zapomniała, a tylko nieliczni pasjonaci pamiętają. Teraźniejszość nie sprzyja cmentarnym zabytkom. Powoli znikają, w popiół zamienia się ich historia, znakowana przewróconym krzyżem, zarośniętym nagrobkiem, czasem zdobiona leśną konwalią. Wspólnym staraniem możemy jednak przedłużyć ich żywot poprzez pamięć o nich, pielęgnację i dokumentowanie ich istnienia. Jest też poczucie, że stało się coś, co stać się nie powinno.

A przecież Ci ludzie, pochowani na cmentarzach znajdujących się w naszym sąsiedztwie i Ci, co opuścili po 1945 r. tę ziemię, podobnie jak Polacy mieli przez pewien czas swój dom, święty skrawek ziemi, darowany przez naszą Ojczyznę, by go uprawiać, tworzyć życie i umierać w spokoju. Rzecz w tym, że nie wszyscy tego spokoju zaznali. Znaczący napływ osadników różnych narodowości, najczęściej z Niemiec i Holandii, wśród których większość to ewangelicy, rozpoczął się w tym regionie już w XVIII wieku. Tak żyły obok siebie dwie społeczności: niemiecka i polska. Dbały o własny język, własną religię i kulturę. Odmienność nie przeszkadzała im jednak w dobrosąsiedzkich stosunkach. Druga wojna i okupacja wymieszała ludzi, obdarzyła ich waśniami i uprzedzeniami, była wyzwaniem dla „sąsiedztwa”, które nie wszyscy udźwignęli. Narzucony przez zwycięzców nowy porządek granic, zmienił losy tej ziemi i jej mieszkańców. Wielu wróciło do dawnych Ojczyzn, zostawiając tu na miejscu groby swoich bliskich i ślady innej wiary. Jest to wiara wspólna - chrześcijańska. Niestety, los nie okazał się łaskawy nawet dla zmarłych. Cmentarze pozostawione bez opieki współwyznawców religijnych ulegały powolnej dewastacji. Powojenne odreagowanie nowych mieszkańców, milcząca aprobata władz komunistycznych, sprzyjająca zacieraniu wszelkich śladów związanych z pobytem ludności niemieckiej na polskiej ziemi doprowadziły do tego, że zniknęły z cmentarzy tablice nagrobne i metalowe ogrodzenia wokół grobów,. Spróchniały krzyże cmentarne a w miejscu mogił ziemnych wyrosły krzaki.Minionych kilkadziesiąt lat bez działania i opieki dopełniło zniszczeń. Dziś większość czeka aż dzieło się dokona, umrze w całości, przestanie kłuć w oczy i sumienie.

Co zrobić z cmentarzami ewangelickimi? Temat wstydliwy, poruszany okazjonalnie przez media. Nieliczne środowiska, w tym szkoły, organizacje pozarządowe i ludzie dobrej woli, dają przykłady właściwych zachowań. Niech w dyskusji nad tym, jak praktycznie zabrać się do uporządkowania terenów cmentarzy ewangelickich, wykonania lapidariów i oznakowania w terenie, nie zabraknie Nas.

Możliwa jest współpraca z rodzinami byłych mieszkańców naszego regionu. Pani Inge Jordan (zamieszkała w Kanadzie) tak pisze:

„Drodzy polscy przyjaciele …        

                                                                                                                  marzec 2011r.

Mój dziadek Carl Adolf Repphan, potomek niemieckich osadników, ochrzczony był w niemieckim luterańskim kościele (German Lutheran Augsburg Church) w Turku w 1862 roku, zmarł w Porożu w 1939, pochowany został na tamtejszym cmentarzu, lecz jego grobu już nie można odnaleźć. Chociaż jest to bardzo smutne, jestem bardzo wdzięczna, że groby jego żony, a mojej babci Berty Repphan z domu Flaum, jego syna Roberta Repphan oraz moich pradziadków Karla Adolpha Repphan, i jego żony Dorothe Rosalie z domu Muhlnickel, zostały odnalezione. Kiedy się o tym dowiedziałam i przysłano mi zdjęcia nagrobków, odbyłam specjalną podróż z Kanady do Poroża w 2002 roku, aby zobaczyć cmentarz. Jak większość ludzi jestem bardzo zainteresowana moim pochodzeniem i historią mojej rodziny. Moi rodzice, Julius Repphan urodzony w Porożu oraz Martha Repphan z domu Gellert - która również pochodziła od niemieckich osadników przybyłych na te ziemie około 1795 roku z okolic Nowego Tomyśla a urodziła się w Prażuchach - przeprowadzili się do Niemiec przed II wojną światową. Tam się urodziłam i dorastałam, a od 1966 roku mieszkam w Kanadzie. Moi rodzice, Julius Repphan urodzony w Porożu oraz Martha Repphan z domu Gellert - która również pochodziła od niemieckich osadników przybyłych na te ziemie około 1795 roku z okolic Nowego Tomyśla a urodziła się w Prażuchach - przeprowadzili się do Niemiec przed II wojną światową. Tam się urodziłam i dorastałam, a od 1966 roku mieszkam w Kanadzie.

Kiedy byłam dzieckiem trzykrotnie odwiedzałam dziadków i krewnych podczas wojny i mam wyraźne wspomnienia tych wizyt. Wszyscy członkowie mojej rodziny wyjechali w 1945 i większość przeniosła się do Niemiec Wschodnich. Moja mama oraz inni krewni odwiedzali Polskę przy różnych okazjach, ale ja nie wróciłam aż do 1990 razem z innymi członkami rodziny i jednym z moich dzieci. Pojechaliśmy wtedy zobaczyć na własne oczy, co się stało z kościołem w Prażuchach i miejscami, gdzie mieszkali nasi przodkowie.

Cieszę się słysząc, ze coraz więcej Polaków okazuje zainteresowanie Niemcami, którzy byli ich sąsiadami, często przez wiele pokoleń a także zainteresowanie cmentarzami, które po nich pozostały. Potomkowie, ludzie tacy jak ja, dziękują za owo zainteresowanie i wszelką pracę, jaką jesteście chętni podjąć, aby odkryć i zachować to, co pozostało po ludziach, którzy zamieszkiwali z wami jeden kraj, w często skomplikowanej i tragicznej historii"

                                                                                                                       Inge Jordan

Na złożoność problemu zapomnianych cmentarzy składają się zarówno kwestie prawne, jak nieuregulowany status niektórych z miejsc pochówku, ale także problemy społeczne związane z nietolerancją, brakiem rozliczenia historycznego wobec naszych dawnych sąsiadów i niszczenie tych miejsc po roku 1945. Wiele dotychczasowych więzi społecznych zostało zerwanych, a ciągłość kulturowa przerwana. Współcześnie rozwój systemów komunikacyjnych ułatwia szybka wymianę informacji i przemieszczanie ludzi.

W efekcie dzisiejszy świat to ruchome, niestabilne wspólnoty ludzkie i wielokulturowe społeczeństwa, w którym tradycyjny podział na „swoich” i „obcych” traci sens. Europa,       w tym Polska, jest obecnie w fazie kształtowania nowego modelu współżycia ludzi różnych narodów, kultur i religii. Odwiedzają nas ludzie z całego świata. Pytają o miejsca spoczynku swoich przodków. Podejmijmy wspólne działania, które spowodują, że nie będziemy musieli się wstydzić tych miejsc.Cmentarze ewangelickie są przykładem wielokulturowości naszego społeczeństwa Trzeba rozmawiać i znaleźć właściwe rozwiązanie dla katastrofalnej sytuacji tych miejsc pamięci. Naród bez historii, to naród bez tożsamości. Czy wiedząc i mając już tyle, nie mamy wystarczająco dużo żeby zacząć?!

 

                                                                                                                Ryszard Kaszyński

                                                                                                   Towarzystwo Przyjaciół Brudzewa

 


Galeria zdjęć


Pozostałe aktualności